poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział I

Rozdział I
"Potrzebne wsparcie"

Oczami Caroline:

Następnego dnia obudziłam się w samo południe, po dobrze przespanej nocy. Szybko wzięłam  prysznic, zrobiłam lekki makijaż i ubrałam. Następnie zeszłam do  kuchni i wypiłam moją torebkę z krwią. Byłam dziś umówiona z Eleną i Bonnie w Grill'u. Wsiadłam do samochodu i pojechałam w stronę centrum. Po 15 minutach byłam na miejscu. Weszłam do baru i próbowałam odnaleźć moje przyjaciółki. Jednak nigdzie ich nie było. Zdziwiło mnie to, ponieważ zwykle to ja się spóźniałam. Postanowiłam zadzwonić do Eleny i spytać co się stało..
-halo?
-Elena, hej. Czemu nie ma was w Grill'u?
-Wybacz Car, zapomniałam ci powiedzieć. Jestem w pensjonacie Salvatorów z Bonnie.
-No trudno, spotkamy się inny razem. Cześć!
-Na razie, zdzwonimy się później.
Byłam wściekła. Znowu zwołali zebranie beze mnie. Zapewne dotyczyło ono jak zwykle zabicia Klausa. Ja nigdy nie byłam potrzebna. Zawsze byłam przynętą na pierwotnego, ale nie tym razem. Dość!- pomyślałam.
Wyciągnęłam kluczyki i wsiadłam do samochodu, postanowiłam pojechać do nich. Byłam ciekawa co tym razem planują. Jednak los najwidoczniej tego nie chciał. Zbrakło mi benzyny. Oczywiście znając moje szczęście spotkam tego aroganckiego, złośliwego, przystojnego i bezczelnego Klausa. I tak się stało. Spokojnie, w ślimaczym tempie jechał wzdłuż ulicy. Gdy mnie zauważył od razu sie zatrzymał, zaparkował na parkingu i wysiadł. Podszedł do mnie i zapytał tym swoim ślicznym, angielskim akcentem...
-Mogę ci jakoś pomóc moja droga?
-W czym ty byś mógł mi pomóc?
-Jak zauważyłem zabrakło ci paliwa. Mógłbym cię podwieźć, bo ewidentnie się gdzieś spieszysz.
Nie wiedziałam co począć. Z jednej strony koniecznie chciałam porozmawiać z moimi "przyjaciółmi", ale z drugiej ten wampir był moim największym wrogiem. A może on był tylko wrogiem Eleny i osób, które wciąż skakały wokół niej. Sama już nic nie wiedziałam. Zdecydowałam, że przystanę na jego propozycję. Pospiesznie kiwnęłam głową, na znak zgody, a on szarmancko otworzył mi drzwi. Nie dało się ukryć, że był prawdziwym dżentelmenem. Powiedziałam mu co jest celem mojej podróży, a on tylko sie uśmiechnął i wcisnął gaz. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Klaus wysiadł i ponownie otworzył mi drzwi. Zanim odeszłam on zdążył powiedzieć...
-Mam nadzieję, że wkrótce się spotkamy Caroline
Coś we mnie zmiękło. Zrobiło mi sie miło. Nagle jednak przypomniałam sobie, ze przecież kocham Tylera. Jednak chcąc byc miłą...
-Tak, możliwe, do zobaczenia.- powiedziałam i uśmiechnęłam się uroczo.
Odwzajemnił uśmiech. Może on wcale nie jest taki zły. Nie zawracając sobie tym głowy, ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Zapukałam. W wejściu stał, chyba najbardziej lubiany przeze mnie przyjaciel. Chyba tylko on nim był. Przywitałam się ze Stefanem i ruszyłam do salonu. Byli tam wszyscy. Jednak najbardziej mnie zdziwiło, że byli tam nawet Matt i Tyler. To był już szczyt wszystkiego...
-Co ty tu robisz Car? -spytał Lockwood
-Co ja tu robię, to ja raczej powinnam cie o to spytać
-Hmm.. to co zwykle, planujemy jak zabić naszą kochaną hybrydę (Klaus)
-No rozumiem, ale dlaczego ja o tym nic nie wiem? -powoli nie wytrzymywałam. Co chwila liczyłam do 10, aby nie wybuchnąć.
-Mamy plan, abyś znów spróbowała odpowiednio "nastroić" Klausa -wyjaśniła Elena
-Może mam go zaciągnąć do łóżka? Tego chcecie? Wtedy będzie odpowiednio "nastrojony" -wrzasnęłam
-Nikt nawet o tym nie pomyślał Blondi. Chodzi raczej o niewinny flircik. I nie wrzeszcz tak bo ogłuchnę -wyjaśnił Damon
-Wy się leczyć powinniście, naprawdę sądzicie, że to zrobię?
-Musisz Caroline, to jedyny sposób żeby go zabić -odpowiedział szybki mój chłopak
-Tyler ty też?! Zgadzasz się na to? -krzyczałam w furii.
-Wybacz kochanie, ale trzeba wybrać większe dobro
Dalej nie słuchałam. Wybiegłam i w wampirzym tempie pobiegłam do rezydencji rodziny Mikaelson. Po chwili byłam na miejscu. Byłam tu tylko raz, na balu.Szybko zapukałam. Na moje nieszczęście drzwi otworzyła mi Rebekah...
-Czego chcesz? -warknęła
Nigdy mnie nie lubiła, zresztą ze wzajemnością.
-Na pewno nic od ciebie. Jest Klaus?
-Jest, pójdę po niego -powiedziała i popędziła na górę
Nawet nie minęła minuta, a przede mną stał pierwotny w całej okazałości. Zaprosił mnie gestem do środka. Gdybym była człowiekiem serce wypadłoby mi z piersi.
-Co cie do mnie sprowadza?
-Moglibyśmy porozmawiać na osobności?

4 komentarze:

  1. Hejka !
    Wpadłam przypadkiem i tak zaczęłam sobie czytać od prologu i muszę ci powiedzieć, że wykonujesz kawał dobrej roboty! Naprawdę bardzo mi się spodobało i szkoda, że tak szybko się ta przyjemność skończyła... Klaus jest cudowny, zresztą jak zwykle <3 Ah i Caro dobrze zrobiła nie zgadzając się na "genialny" plan drużyny Elki...
    Czekam z niecierpliwością na NN!
    Pozdrawiam i do napisania ;*
    Ps jeśli mogła bys mnie informować o NN u mnie na blogu była bym wdzięczna, a oto adres the-new-road.blogspot.com
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję! Szczerze mówiąc zawiesiłam tego bloga bardziej z braku komentarzy :D Może niedługo pojawi się nowa notka... Mam motywacje <3 A jeśli zechciałabyś poczytać jakiegoś mojego bloga to zapraszam na

      http://carlisle-esme.blogspot.com/

      Dopiero zaczynam ;)

      Usuń
  2. Hej! Czytam i czytam. I stwierdzam, że jest ciekawie! :-) A nawet bardzo ;-) pomimo braku przecinkow, ogólny całokształt przedstawia się bardzo dobrze i miłości się czyta. Biegne do kolejnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń