Kilka słów ode mnie:
Na razie Elena nie jest wampirem, a największym zmartwieniem
drugoplanowych bohaterów jest zabicie Klausa, a nie jakieś lekarstwo. J Zapraszam
do czytania…
Rozdział II
"Początek kryzysu"
Oczami Caroline:
Wyszliśmy z domu i pobiegliśmy w stronę lasu. Zatrzymaliśmy się
pod wielkim dębem. Nastała cisza...
- O czym chciałaś ze mną porozmawiać, kochana? -zaczął Klaus
- Tak naprawdę nie wiem co ja tu robię. Muszę ci coś
powiedzieć.... Moi "kochani" przyjaciele postanowili cię zabić.
- Domyślałem się tego, ale czy jest to jedyna rzecz, którą chcesz
mi powiedzieć?
- Właściwie jest jeszcze coś. Nie wiem czy zauważyłeś, ale zawsze
jak planujemy ci coś zrobić, najpierw ze mną rozmawiasz. No więc oni zawsze
używali mnie jako, jak by to nazwać... "przynęty" na ciebie. W ogóle
nie wiem czemu ci to mówię.
- wyjaśniłam bez zająknięcia
Klaus stał zszokowany, a ja wpatrywałam się w niego z ciekawością
i wyczekiwaniem.
- Czy miałabyś coś przeciwko żebyśmy odwiedzili twoich znajomych?
- zapytał
- Klaus, czy ty chcesz im coś zrobić?
- Tylko za twoją zgodą, moja droga
Nic nie mówiąc ruszyliśmy w wampirzym tempie do domu braci
Salvatore. Dokoła mnie rozciągały się piękne krajobrazy. Gdzie niegdzie mój
wampirzy wzrok pozwolił mi dostrzec małe zwierzęta budzące się ze snu. Czy było
aż tak wcześnie? Rozmyślając nad tym, oczarował mnie kolejny widok. Ujrzałam
piękny wschód słońca. Oznaczało to, że spędziłam na narzekaniu na moich
przyjaciół przeszło całą noc. Ani się obejrzałam staliśmy już przed drzwiami. Klaus
nie czekając na moją reakcję, zapukał w drzwi. Zapukał? On raczej tłukł w nie z
całych sił. Widać było po nim, że jest na skraju wytrzymałości. Trochę mnie to
dziwiło, przecież wiedział, że chcą go zabić. Chyba, że złościło go coś inne…
- Klaus?! – zawołała przestraszona Elena
…go. Dokończyłam w myślach. Nawet myśli mi przerywa, ona chyba
jest w głowie każdego. To takie irytujące. Elenka… przecież ona jest
najważniejsza.
- Brawo Gilbert, rozpoznałaś osobę, która od dziś będzie bohaterem
twoich koszmarów.
Wyraźnie z niej drwił. I bardzo dobrze. Należało jej się.
Patrzyłam jak szybko biegnie do salonu i woła Damona. No tak to w końcu jej
rycerz na białym koniu, a o Stefanie już dawno zapomniała. Takie to fałszywe.
- Wydaję mi się, że mnie nie zauważyli. – szepnęłam w stronę
Klausa, tak aby nikt inny tego nie usłyszał.
- Bardzo dobrze. Będziesz naszą tajną bronią. Zostaniesz przed
domem i będziesz przysłuchiwać się rozmowie. Jak cię zawołam, wejdziesz do
środka. Dobrze? – zapytał wampir z troską (?) w oczach.
Może on wcale nie był taki zły, no ale w końcu mam chłopaka. ‘Ale zauważyłaś, że niezbyt go obchodzisz’ Albo
mi się wydaję, albo w mojej głowię jest jakiś obcy głos. ‘No brawo, geniuszu. Jestem twoim sercem’ Czekaj co?! Chyba mam za
mało krwi w organizmie, albo jestem przemęczona. Dobra nieistotne. Mam
nadzieję, że każdy ma w głowie jakiś głos. Tak, tak na pewno.
- Dobrze. – odpowiedziałam i stanęłam za jego plecami.
Po jakiś 5 minutach przyszedł Damon z uwieszoną na jego reku
Eleną. Co oni tam tak długo robili?
Oczami Klausa:
Denerwowało mnie już ta cała Elena. Ich jedyną odskocznią od niej
było zabicie mnie. Śmieszyła mnie ta cała sytuacja. Oni nadal sądzili, że dadzą
radę się mnie pozbyć. Kilka nędznych wampirów oraz wilkołak i wiedźma kontra
najpotężniejsza hybryda na świecie, kto wygra? Rozmyślałem tak stojąc i
czekając, aż ktoś raczy do nas podejść. W międzyczasie moja Anielica szepnęła
coś do mnie.
- Wydaję mi się, że oni mnie nie zauważyli.
Miałem już w głowie tajny plan zemsty na nich. Teraz uświadomiłem
sobie, że Caroline będzie kimś w rodzaju mojego „asa z rękawa”.
- Bardzo dobrze. Będziesz naszą tajną bronią. Zostaniesz przed
domem i będziesz przysłuchiwać się rozmowie. Jak cię zawołam, wejdziesz do
środka. Dobrze?
- Dobrze. – odpowiedziała i szybko schowała się za moimi plecami.
Tak bardzo chciałem się zemścić.
Kilka minut później jakiś dobroduszny wampir przyszedł zaprosić
mnie do środka, a nie, to był Damon. On dobroduszny raczej nie był.
- Klaus – powiedział
starszy z braci. Byłem z nich taki dumny, że oboje z Eleną znają moje imię.
- Brawo, macie rację. Jestem Klaus. Czy mogę wejść, czekam tu już
od kilku minut.
Nic nie mówiąc ruszyli do salonu nie oglądając się za siebie. To
dobrze, przynajmniej nie mieli szans żeby zobaczyć Car.
- Klaus – szepnęły razem przestraszone Bonnie i jakaś nieznana mi
dziewczyna.
Boże, ja rozumiem, że moja „wspaniała” matka wybrała mi ładne
imię, no ale bez przesady. Każdy co chwila je powtarza. Niedługo popadnę w
samouwielbienie. Ciekawiły mnie tylko dwie rzeczy:
1.
Co
oni robili tutaj przez całą noc?
2.
Kim
jest ta młoda dziewczyna?
Pierwsze pytanie pozostawię bez odpowiedzi, ponieważ mam inne,
ważniejsze sprawy na głowię. Tylko kim jest ta dziewczyna? Wiem jedynie to, że
jest człowiekiem i gdzieś ją już chyba kiedyś widziałem.
- Ta cisza zaczęła mnie nudzić – Przerwałem ją… tak ciszę. W końcu
ktoś musiał to zrobić.
- Możesz nam powiedzieć dlaczego tu jesteś? – szepnęła strachliwie
Elena.
Była chyba najmniej lubianą przeze mnie osobą z tej całej bandy
popaprańców. Normalny był według mnie tylko Stefan. Był taki honorowy, dobry,
szczery, jak Elijah.
- Co, to już nie można odwiedzić starych przyjaciół? –
powiedziałem to i spojrzałem wymownie w stronę Stefana. – No… a tak naprawdę to
przyszedłem tu, aby dowiedzieć się co knujecie. Może trochę kierowała mnie
rządza zemsty, ale bardziej to pierwsze. A więc?
- Sądzisz, że cokolwiek ci powiemy? – krzyknęła rozemocjonowana
panna Gilbert. Co ona ostatnio się taka odważna zrobiła. Kolejna zagadka do
rozwiązania.
- Wiesz tak sądzę Eleno, że w dzieciństwie nikt nie nauczył cię
kiedy się zamknąć, a kiedy wypowiedzieć.
Powiedziałem to i w wampirzym tempie pobiegłem w jej stronę i
rzuciłem nią o ścianę. Z przypływu emocji zrobiłem to trochę za mocno, ale…
należało jej się. No to jedna z głowy. Jednak spojrzałem na nią i po chwili
odetchnąłem z ulgą, gdy ta próbowała podnieść się z ziemi. W końcu bez jej krwi
nie mógłbym tworzyć moich hybryd.
- A wracając do tematu. Mam do was jeszcze jedno pytanie. –
Zacząłem jak gdyby nigdy nic.
- Jakie? – Zapytał dyszący ze złości Damon.
No tak w końcu zraniłem miłość jego życia.
- Nie sądzicie, że kogoś wam brakuję, nie widzę Caroline. –
Postanowiłem sprawić, aby byli całkowicie zdezorientowani.
- Co cię w ogóle obchodzi Car? Nic ci do tego. – Zbulwersował się
nasz kochany Tyler.
- Możliwe, jednak bardzo ciekawi mnie to, dlaczego jej tu nie ma.
Odpowie mi ktoś w końcu, czy znowu mam rzucić nią o ścianę? – Powiedziałem i
wskazałem na sobowtóra.
- Dobrze, dobrze. Chodzi o to, że Caroline przecież nie musi
wiedzieć o wszystkim. Ona chyba nie nawiedzi cię aż tak bardzo jak my. – Cóż za
bezpośredniość ze strony Tylera.
- A nie chcesz może przez to powiedzieć, że jest ona zawsze
uważana jako „przynętę” na mnie?
- Nie sądziłeś, że jesteśmy tacy sprytni i mamy na ciebie „tajną
broń”, co? – Zapytał z drwiną w głosie Damon
- Oczywiście Damonie. Nigdy nie myślałem o was jak o mądrych i
sprytnych osobach. No… i chyba się nie myliłem. Ale nie czas na obrażanie was.
Wróćmy do Caroline…
- Nie jest wam głupio, że tak ja traktujecie? W końcu to wasza
przyjaciółka i dziewczyna. – Ostatnie słowo wypowiedziałem z pogardą, w końcu
było skierowane do Tylera.
- W końcu trzeba wybrać więk… - Zaczął Lockwood
- Większe dobro, tak? –
Spytała osoba, której nikt nie spodziewał się zobaczyć. Do salonu weszła
Caroline Forbes we własnej osobie. Przypuszczam, że zdenerwowały ją słowa
chłopaka.
Oczami Caroline:
Od jakiś trzydziestu minut przysłuchiwałam się ich wyminie zdań.
Czekałam cierpliwie, jednak w pewnym momencie wybuchłam. Tyler znowu wyjechał z
tym swoim tekstem o większym dobru. Nie mógł wymyślić czegoś innego, czegoś
bardziej twórczego? Weszłam do salonu i
dokończyłam jego charyzmatyczny tekst.
- Większe dobro, tak?
Zapadła głucha, grobowa, czy niezręczna cisza. Nieistotne.
- No co nikt jej nie odpowie? – Zapytał pierwotny. Najwidoczniej
chciał mi pomóc. Nadal nie potrafiłam rozgryźć o co mu chodziło. Czy mu na mnie
zależało, czy tylko byłabym jego zabawką.
- Car, co ty tu robisz? – Spytała Elenka.
Chyba zacznę ja tak nazywać na stałe. Niby przyjaciółka, ale
jednak coś się psuję.
- Stoję… jak widać.
- Mam rozumieć, że przyszłaś tu z nim?! – Spytał mój
zdezorientowany chłopak.
- Mówisz o Klausie? jedynej osobie, która mi pomogła?
Ale mega rozdział .
OdpowiedzUsuńProsze daj szybko next .
Czekam z niecierpiwością .
Kocham tego bloga chodź to dpiero drugi rozdział
Aha ,, Jesteś Fanką Glee ??
OdpowiedzUsuńJak tak , to nie jesteś sama ..
Kocham glee
Tak. Ja uwielbiam Glee <3 Muzykę, postacie, wszystko :D
UsuńKurdę, podoba mi się :D Żałowałam że się skończyło tak szybko! Dodaj jeszcze. Prosze? I jesli mogłabys to informuj mnie o nn.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i oczywiście wpadaj też czasem do mnie. :)
Bardzo fajny rozdział..<3
OdpowiedzUsuńZapraszam do sb NN
::***
Ekstra!
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział!
Aha, i zapraszam do mnie:
http://katerinapetrova123.blogspot.com
Noo . !!! . Kiedy dodasz nowy . ??
OdpowiedzUsuńJuż nie pisałaś z miesiąc .
Koccham tego bloga . Chociaż ma tylko 2 rozdziały i tak jest super , :DD .
Czeekam na nect :)
Rozdział pojawi się do końca tygodnia :D Jest prawie skończony.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo, za to, że tak kochasz mojego bloga. To naprawdę miłe.
Pozdrawiam, Katerina Black!
hejohejohejo! To znowu ja . tym razem przychodzę obrażona. jak dla mnie jest za krótko :c mogłabym czytać i czytać!
OdpowiedzUsuń