niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział II


Kilka słów ode mnie:
Na razie Elena nie jest wampirem, a największym zmartwieniem drugoplanowych bohaterów jest zabicie Klausa, a nie jakieś lekarstwo. J Zapraszam do czytania…

Rozdział II
"Początek kryzysu"

Oczami Caroline:

Wyszliśmy z domu i pobiegliśmy w stronę lasu. Zatrzymaliśmy się pod wielkim dębem. Nastała cisza...
- O czym chciałaś ze mną porozmawiać, kochana? -zaczął Klaus
- Tak naprawdę nie wiem co ja tu robię. Muszę ci coś powiedzieć.... Moi "kochani" przyjaciele postanowili cię zabić.
- Domyślałem się tego, ale czy jest to jedyna rzecz, którą chcesz mi powiedzieć?
- Właściwie jest jeszcze coś. Nie wiem czy zauważyłeś, ale zawsze jak planujemy ci coś zrobić, najpierw ze mną rozmawiasz. No więc oni zawsze używali mnie jako, jak by to nazwać... "przynęty" na ciebie. W ogóle nie wiem czemu ci to mówię.
- wyjaśniłam bez zająknięcia
Klaus stał zszokowany, a ja wpatrywałam się w niego z ciekawością i wyczekiwaniem.
- Czy miałabyś coś przeciwko żebyśmy odwiedzili twoich znajomych? - zapytał
- Klaus, czy ty chcesz im coś zrobić?
- Tylko za twoją zgodą, moja droga
Nic nie mówiąc ruszyliśmy w wampirzym tempie do domu braci Salvatore. Dokoła mnie rozciągały się piękne krajobrazy. Gdzie niegdzie mój wampirzy wzrok pozwolił mi dostrzec małe zwierzęta budzące się ze snu. Czy było aż tak wcześnie? Rozmyślając nad tym, oczarował mnie kolejny widok. Ujrzałam piękny wschód słońca. Oznaczało to, że spędziłam na narzekaniu na moich przyjaciół przeszło całą noc. Ani się obejrzałam staliśmy już przed drzwiami. Klaus nie czekając na moją reakcję, zapukał w drzwi. Zapukał? On raczej tłukł w nie z całych sił. Widać było po nim, że jest na skraju wytrzymałości. Trochę mnie to dziwiło, przecież wiedział, że chcą go zabić. Chyba, że złościło go coś inne…
- Klaus?! – zawołała przestraszona Elena
…go. Dokończyłam w myślach. Nawet myśli mi przerywa, ona chyba jest w głowie każdego. To takie irytujące. Elenka… przecież ona jest najważniejsza.
- Brawo Gilbert, rozpoznałaś osobę, która od dziś będzie bohaterem twoich koszmarów.
Wyraźnie z niej drwił. I bardzo dobrze. Należało jej się. Patrzyłam jak szybko biegnie do salonu i woła Damona. No tak to w końcu jej rycerz na białym koniu, a o Stefanie już dawno zapomniała. Takie to fałszywe.
- Wydaję mi się, że mnie nie zauważyli. – szepnęłam w stronę Klausa, tak aby nikt inny tego nie usłyszał.
- Bardzo dobrze. Będziesz naszą tajną bronią. Zostaniesz przed domem i będziesz przysłuchiwać się rozmowie. Jak cię zawołam, wejdziesz do środka. Dobrze? – zapytał wampir z troską (?) w oczach.
Może on wcale nie był taki zły, no ale w końcu mam chłopaka. ‘Ale zauważyłaś, że niezbyt go obchodzisz’ Albo mi się wydaję, albo w mojej głowię jest jakiś obcy głos. ‘No brawo, geniuszu. Jestem twoim sercem’ Czekaj co?! Chyba mam za mało krwi w organizmie, albo jestem przemęczona. Dobra nieistotne. Mam nadzieję, że każdy ma w głowie jakiś głos. Tak, tak na pewno.
- Dobrze. – odpowiedziałam i stanęłam za jego plecami.
Po jakiś 5 minutach przyszedł Damon z uwieszoną na jego reku Eleną. Co oni tam tak długo robili?

Oczami Klausa:

Denerwowało mnie już ta cała Elena. Ich jedyną odskocznią od niej było zabicie mnie. Śmieszyła mnie ta cała sytuacja. Oni nadal sądzili, że dadzą radę się mnie pozbyć. Kilka nędznych wampirów oraz wilkołak i wiedźma kontra najpotężniejsza hybryda na świecie, kto wygra? Rozmyślałem tak stojąc i czekając, aż ktoś raczy do nas podejść. W międzyczasie moja Anielica szepnęła coś do mnie.
- Wydaję mi się, że oni mnie nie zauważyli.
Miałem już w głowie tajny plan zemsty na nich. Teraz uświadomiłem sobie, że Caroline będzie kimś w rodzaju mojego „asa z rękawa”.
- Bardzo dobrze. Będziesz naszą tajną bronią. Zostaniesz przed domem i będziesz przysłuchiwać się rozmowie. Jak cię zawołam, wejdziesz do środka. Dobrze?
- Dobrze. – odpowiedziała i szybko schowała się za moimi plecami.
Tak bardzo chciałem się zemścić.
Kilka minut później jakiś dobroduszny wampir przyszedł zaprosić mnie do środka, a nie, to był Damon. On dobroduszny raczej nie był.
-  Klaus – powiedział starszy z braci. Byłem z nich taki dumny, że oboje z Eleną znają moje imię.
- Brawo, macie rację. Jestem Klaus. Czy mogę wejść, czekam tu już od kilku minut.
Nic nie mówiąc ruszyli do salonu nie oglądając się za siebie. To dobrze, przynajmniej nie mieli szans żeby zobaczyć Car.
- Klaus – szepnęły razem przestraszone Bonnie i jakaś nieznana mi dziewczyna.
Boże, ja rozumiem, że moja „wspaniała” matka wybrała mi ładne imię, no ale bez przesady. Każdy co chwila je powtarza. Niedługo popadnę w samouwielbienie. Ciekawiły mnie tylko dwie rzeczy:
1.     Co oni robili tutaj przez całą noc?
2.     Kim jest ta młoda dziewczyna?
Pierwsze pytanie pozostawię bez odpowiedzi, ponieważ mam inne, ważniejsze sprawy na głowię. Tylko kim jest ta dziewczyna? Wiem jedynie to, że jest człowiekiem i gdzieś ją już chyba kiedyś widziałem.
- Ta cisza zaczęła mnie nudzić – Przerwałem ją… tak ciszę. W końcu ktoś musiał to zrobić.
- Możesz nam powiedzieć dlaczego tu jesteś? – szepnęła strachliwie Elena.
Była chyba najmniej lubianą przeze mnie osobą z tej całej bandy popaprańców. Normalny był według mnie tylko Stefan. Był taki honorowy, dobry, szczery, jak Elijah.
- Co, to już nie można odwiedzić starych przyjaciół? – powiedziałem to i spojrzałem wymownie w stronę Stefana. – No… a tak naprawdę to przyszedłem tu, aby dowiedzieć się co knujecie. Może trochę kierowała mnie rządza zemsty, ale bardziej to pierwsze. A więc?
- Sądzisz, że cokolwiek ci powiemy? – krzyknęła rozemocjonowana panna Gilbert. Co ona ostatnio się taka odważna zrobiła. Kolejna zagadka do rozwiązania.
- Wiesz tak sądzę Eleno, że w dzieciństwie nikt nie nauczył cię kiedy się zamknąć, a kiedy wypowiedzieć.
Powiedziałem to i w wampirzym tempie pobiegłem w jej stronę i rzuciłem nią o ścianę. Z przypływu emocji zrobiłem to trochę za mocno, ale… należało jej się. No to jedna z głowy. Jednak spojrzałem na nią i po chwili odetchnąłem z ulgą, gdy ta próbowała podnieść się z ziemi. W końcu bez jej krwi nie mógłbym tworzyć moich hybryd.
- A wracając do tematu. Mam do was jeszcze jedno pytanie. – Zacząłem jak gdyby nigdy nic.
- Jakie? – Zapytał dyszący ze złości Damon.
No tak w końcu zraniłem miłość jego życia.
- Nie sądzicie, że kogoś wam brakuję, nie widzę Caroline. – Postanowiłem sprawić, aby byli całkowicie zdezorientowani.
- Co cię w ogóle obchodzi Car? Nic ci do tego. – Zbulwersował się nasz kochany Tyler.
- Możliwe, jednak bardzo ciekawi mnie to, dlaczego jej tu nie ma. Odpowie mi ktoś w końcu, czy znowu mam rzucić nią o ścianę? – Powiedziałem i wskazałem na sobowtóra.
- Dobrze, dobrze. Chodzi o to, że Caroline przecież nie musi wiedzieć o wszystkim. Ona chyba nie nawiedzi cię aż tak bardzo jak my. – Cóż za bezpośredniość ze strony Tylera.
- A nie chcesz może przez to powiedzieć, że jest ona zawsze uważana jako „przynętę” na mnie?
- Nie sądziłeś, że jesteśmy tacy sprytni i mamy na ciebie „tajną broń”, co? – Zapytał z drwiną w głosie Damon
- Oczywiście Damonie. Nigdy nie myślałem o was jak o mądrych i sprytnych osobach. No… i chyba się nie myliłem. Ale nie czas na obrażanie was. Wróćmy do Caroline…
- Nie jest wam głupio, że tak ja traktujecie? W końcu to wasza przyjaciółka i dziewczyna. – Ostatnie słowo wypowiedziałem z pogardą, w końcu było skierowane do Tylera.  
- W końcu trzeba wybrać więk… - Zaczął Lockwood
- Większe dobro, tak? –  Spytała osoba, której nikt nie spodziewał się zobaczyć. Do salonu weszła Caroline Forbes we własnej osobie. Przypuszczam, że zdenerwowały ją słowa chłopaka.

Oczami Caroline:

Od jakiś trzydziestu minut przysłuchiwałam się ich wyminie zdań. Czekałam cierpliwie, jednak w pewnym momencie wybuchłam. Tyler znowu wyjechał z tym swoim tekstem o większym dobru. Nie mógł wymyślić czegoś innego, czegoś bardziej twórczego?  Weszłam do salonu i dokończyłam jego charyzmatyczny tekst.
- Większe dobro, tak?
Zapadła głucha, grobowa, czy niezręczna cisza. Nieistotne.
- No co nikt jej nie odpowie? – Zapytał pierwotny. Najwidoczniej chciał mi pomóc. Nadal nie potrafiłam rozgryźć o co mu chodziło. Czy mu na mnie zależało, czy tylko byłabym jego zabawką.
- Car, co ty tu robisz? – Spytała Elenka.
Chyba zacznę ja tak nazywać na stałe. Niby przyjaciółka, ale jednak coś się psuję.
- Stoję… jak widać.
- Mam rozumieć, że przyszłaś tu z nim?! – Spytał mój zdezorientowany chłopak.
- Mówisz o Klausie? jedynej osobie, która mi pomogła?

9 komentarzy:

  1. Ale mega rozdział .
    Prosze daj szybko next .
    Czekam z niecierpiwością .
    Kocham tego bloga chodź to dpiero drugi rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Aha ,, Jesteś Fanką Glee ??
    Jak tak , to nie jesteś sama ..
    Kocham glee

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Ja uwielbiam Glee <3 Muzykę, postacie, wszystko :D

      Usuń
  3. Kurdę, podoba mi się :D Żałowałam że się skończyło tak szybko! Dodaj jeszcze. Prosze? I jesli mogłabys to informuj mnie o nn.
    Pozdrawiam i oczywiście wpadaj też czasem do mnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo fajny rozdział..<3
    Zapraszam do sb NN
    ::***

    OdpowiedzUsuń
  5. Ekstra!
    Piękny rozdział!
    Aha, i zapraszam do mnie:
    http://katerinapetrova123.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Noo . !!! . Kiedy dodasz nowy . ??
    Już nie pisałaś z miesiąc .
    Koccham tego bloga . Chociaż ma tylko 2 rozdziały i tak jest super , :DD .
    Czeekam na nect :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział pojawi się do końca tygodnia :D Jest prawie skończony.
    Dziękuję Ci bardzo, za to, że tak kochasz mojego bloga. To naprawdę miłe.
    Pozdrawiam, Katerina Black!

    OdpowiedzUsuń
  8. hejohejohejo! To znowu ja . tym razem przychodzę obrażona. jak dla mnie jest za krótko :c mogłabym czytać i czytać!

    OdpowiedzUsuń