Rozdział IV
"Coś wspólnego"
Oczami Caroline:
Nie sądziłam, że kiedykolwiek zgodzę się na coś takiego. Przecież to Klaus. On jest zły. No właśnie… Ostatnio uświadomiłam sobie, że coraz częściej go usprawiedliwiam. Myślę sobie, że nie jest on moim wrogiem, w końcu nigdy nie zrobił mi krzywdy. Nie licząc usunięcia z mojego życia paru osób, ale to taki drobny szczegół.
Wracając do teraźniejszości… Siedzę sobie, jak gdyby nigdy nic i czekam na Klausa w jego sypialni. No tak, nic nowego. Na domiar złego, a może dobrego o 5 lecę z nim do Nowego Orleanu. Dlaczego ja się w ogóle na to zgodziłam. Trudne pytanie, ale znam na nie niestety odpowiedź. Mój „ukochany” Tyler mnie zdradził. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że zrobił to z Hayley. Zapchlone kundle, dosłownie. Przypuszczam, że ta chwila słabości między nimi miała miejsce nie pierwszy raz. No, ale cóż. Sądziłam, że gorzej zniosę to wszystko. Jak na razie idzie mi całkiem nieźle. Pff… nieźle? Raczej wspaniale. Właśnie za niecałą godzinę, jadę nie wiadomo na ile, do „Miasta wampirów”, z Klausem. Najodpowiedniejsze w tej sytuacji jest chyba wbicie sobie kołka w serce, albo… napicie się. Tak to jest dobry pomysł. Rzeczy do zrobienie:
1. Dowiedzieć się, gdzie Klaus trzyma alkohol.
2. Uchlać się do nieprzytomności.
Rozejrzałam się po pokoju, trzeba przyznać, że dość ładnie urządzonym (jak na mężczyznę). Mój wzrok zatrzymał się na miejscu, którego szukałam. Podeszłam do barku i wyjęłam butelkę Burbonu oraz jedną kryształową szklaneczkę. Nalałam do szkła odrobiny trunku i wypiłam pierwszego łyka. Poczułam jak alkohol przez chwilę pali moje gardło, a następnie znika. Kiedy opróżniłam szklankę i naturalnie wlałam drugą porcję, postanowiłam dogłębniej przyjrzeć się pokojowi Pierwotnego. Był on duży, ciemny, a zarazem przytulny. Meble zrobione z ciemnego drewna, zdobione. Kilka obrazów, wyglądających na naprawdę stare i drogie.
Nie mając nic do roboty, zaczęłam przeglądać stojak z płytami. Znalazłam albumy prawdziwych legend, m.in. Queen, The Rolling Stones, U2, Sting, The Beatles, ale najbardziej moją uwagę przykuło kilka krążków uwielbianego przeze mnie wykonawcy. Znalazłam chyba wszystkie wydane przez Bon Jovi płyty. Teraz dowiedziałam się jeszcze, że hybryda ma naprawdę świetny gust. Spojrzałam na zegarek. Do 5 zostało pół godziny. Dziwne, że jeszcze nie wyjechaliśmy na lotnisko… No tak. Przecież to Klaus. Jemu nawet NASA zgodziłaby się pomóc dostać do Nowego Orleanu.
- Caroline! Zejdź na dół! – Usłyszałam krzyki Klausa. – Nareszcie. – Szepnęłam, po czym wykonałam polecenie. Kiedy zeszłam po schodach, zauważyłam Pierwotnego stojącego przy drzwiach, z dwiema walizkami w rękach.
- Jeśli nie chcemy, żeby nasz samolot odleciał bez nas, musimy już jechać. – Poinformował mnie i otworzył przede mną frontowe drzwi. Po 15 minutach szaleńczej jazdy byliśmy już na lotnisku. Kolejne 10 minut i już siedzieliśmy w samolocie. Podróż spędziliśmy na miłej rozmowie, o tym co lubimy, czego słuchamy. Po kilku godzinach byliśmy już na miejscu. Był już wieczór, w związku z czym co chwila można było wyczuć wampira, spacerującego po ulicy. Okazało się także, że Klaus ma tutaj swoją rezydencję. Mogłam się tego domyślić. Po wybraniu pokoju i rozpakowaniu się, postanowiłam powiedzieć Pierwotnemu „Dobranoc” i parę innych rzeczy. W tym celu przeszłam kawałek korytarzem i zapukałam w drzwi. Nie musiałam długo czekać, aby moim oczom ukazała się hybryda.
- Caroline, co cię do mnie sprowadza?
- W zasadzie to nic ważnego. Mogę wejść?
Ten nic nie odpowiedział, tylko przepuścił mnie w drzwiach z uśmiechem na ustach.
- Chciałam tylko powiedzieć, że na dziś wystarczy mi już wrażeń i zapytać, czy nie miałbyś nic przeciwko oprowadzeniu mnie jutro po mieście. – Powiedziałam i zaczęłam wyczekiwać na jego odpowiedź.
- Szczerze mówiąc, sam miałem ci to zaproponować. A wiec jutro o 13 jesteśmy umówieni?
- Tak. Do zobaczenia niebawem. Dobranoc. – Zakończyłam rozmowę i uśmiechnęłam się na pożegnanie.
Wchodząc do pokoju poczułam wibracje, oznaczające, że ktoś do mnie dzwoni. Byłam ciekawa, kto chce czegoś ode mnie o tak późnej porze. Podeszłam do komody, na której spoczywała mój telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Dzwonił do mnie numer, którego nie znałam. Jako, że byłam wyjątkowo ciekawą istotą, natychmiast odebrałam.
- Halo? – Typowe rozpoczęcie rozmowy.
- Witaj! Tu Elijah. Proszę przekaż Nikowi, że przybędziemy z Kateriną z samego rana i żeby nie zawracał sobie nami głowy. On z niewiadomych przyczyn nie odbiera telefonu. Do zobaczenia i dobranoc Caroline. – Powiedział najstarszy z braci.
- Dobrze, przekaże mu. Dobranoc.
To było dosyć dziwne. Nie wiedziałam, że Elijah i Katharine też przyjeżdżają, ale o dziwo nie przeszkadzało mi to. Chyba zaczęłam przyzwyczajać się do tej rodziny. Po chwili rozmyślań, przypomniałam sobie, że przecież musze przekazać coś Klausowi. W wampirzym tempie pobiegłam do jego sypialni. Zapukałam, ale nie czekając na odzew z jego strony, weszłam do środka. To co ujrzałam przyprawiło mnie o szybsze bicie mojego martwego serca [?]. Klaus spał jak zabity [Przypadek? – Nie sądzę! – dop. aut.] i w dodatku wyglądał przy tym naprawdę słodko. Czy potwór może wyglądać tak niewinnie? Najwidoczniej tak. Jego blond poskręcane kosmyki opadały na jego twarz, sprawiając, że wyglądał jak anioł. Podeszłam i usiadłam na krańcu jego łóżka. Nie miałam wyboru. Elijah prosił, abym przekazała coś Klausowi.
- Klaus. – Wyszeptałam i potrząsnęłam lekko hybrydą.
Nic, zero odzewu. – Klaus! – Krzyknęłam i uderzyłam go w ramie. Ten w jednej chwili ocknął się i jednym zwinnym ruchem powalił mnie na łóżko, trzymając za nadgarstki. Czyżby się przestraszył?
- Caroline?! Co ty tu robisz? – Zawołał
- Aktualnie… leżę, trzymana za nadgarstki, w dość niewygodnej pozycji.
- Czyżby jakaś aluzja, albo ukryta prośba, abym cię puścił? – Zapytał, nawet nie ukrywając diabelskiego uśmieszku.
- Możliwe, możliwe. – Odpowiedziałam zaczepnie.
Pierwotny jeszcze chwilę patrzył mi w oczy, a następnie wypuścił mnie i pozwolił spocząć obok siebie.
-Tak właściwie, to dzwonił do mnie twój starszy brat i prosił, abym przekazała ci, że jutro przyjadą z Katharine z samego rana. Mówił także, abyś nie zawracał sobie nimi głowy. – Wypełniłam prośbę Elijah’y i przekazałam wszystko Klausowi.
- Dobrze, ale dlaczego dzwonił do ciebie, moja droga?
- Mówił, że nie odbierasz telefonu. Teraz wybacz mi, ale jestem padnięta. Do jutra. – Pożegnałam się, pocałowałam go w policzek i wyszłam z pokoju.
Gdy dotarłam już do mojego pokoju, dotarło do mnie to, co zrobiłam. Jak mogłam go pocałować? Przecież to chore. To nigdy nie powinno się zdarzyć. Pewnie teraz pomyśli, że coś do niego czuję. ‘Bez przesady, Caroline. To tylko całus w policzek. Nie histeryzuj. Poza tym wiesz, że tak naprawdę coś do niego czujesz?’ To znowu ty? Czemu jeszcze się ode mnie nie odczepiłeś? ‘No ciekawe jak. Przecież jestem twoim sercem. Jeśli tak bardzo mnie nie chcesz, to jest tylko jedno wyjście, chociaż nie. Są dwa. Albo mnie po prostu „wyrwiesz”, co jest trochę drastyczną opcją, albo mnie posłuchasz.’ Ja go nie kocham. On mnie nie obchodzi. Chyba… ‘No właśnie, chyba… Widzisz. Taka jest prawda. Jesteście do siebie bardzo podobni. Obydwoje chcecie odkrywać nieznane. Nie pasujecie do tak małego miasta, jak Mystic Fa...’ Zamknij się już.
Po dość dziwnej „rozmowie” ze sobą, postanowiłam, że 1 w nocy to dość dobra pora, aby pójść spać.
***
Obudziłam się o 11. Oznaczało to, że mam jeszcze 2 godziny na przygotowanie się do spotkania z Klausem. Prócz odświeżenia się postanowiłam rozpakować swoje walizki. Wiedziałam, no może nie wiedziałam ale czułam, że zostanę tu na dłużej. Jeszcze ani razu nie zatęskniłam za Mystic Falls. Za Eleną, za Bonnie, Damonem. Za nim, to nigdy szczególnie nie tęskniłam. Trochę brakowało mi jedynie Stefana. Może ten „głos” miał rację. Może naprawdę jest podobna do Pierwotnego. Tak rozmyślając spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 11.20. Powyciągałam rzeczy z walizek i poukładałam na półkach. Rozejrzałam się po mojej sypialni. Była ona bardzo podobna do pokoju Klausa. Chyba każde pomieszczenie było łudząco przypominało drugie. To właśnie było urokiem tego domu. Po ułożeniu wszystkich ubrań w szafie, zaczęłam dopasowywać strój na dzisiaj. Wybrałam wiśniową sukienkę do kolan, czarną katanę i botki na obcasie tego samego koloru. Włosy postanowiłam upiąć w koka. Gdy wszystko było już przygotowane, poszłam wziąć orzeźwiający prysznic. Po porannej toalecie ubrałam się w przyszykowany przeze mnie strój, uczesałam i lekko umalowałam. Spojrzałam na zegarek. Do naszego spotkania zostało jeszcze 5 minut. W związku z tym postanowiłam zejść na dół, aby jak to mam w zwyczaju, nie spóźnić się. W wampirzym tempie zbiegłam na dół. W salonie siedział Klaus i mężczyzna, w którym od razu rozpoznałam Elijah. Kiedy weszłam do pomieszczenie, oboje odwrócili się w moją stronę.
- Witaj Caroline. – Przywitał mnie Elijah
- Dzień dobry Elijah. Jak podróż?
- Minęła spokojnie. Bez żadnych komplikacji. – Odpowiedział na moje pytanie i uśmiechnął się do mnie.
- Cieszę się. Klaus masz coś do załatwienia, czy możemy już iść?
- Nie. Możemy iść. Do zobaczenia wieczorem bracie. Przekaż proszę Rebekah, że może wybrać sobie pokój, który chce. Nawet tą wyremontowaną sypialnie. Niech się cieszy. – Wyjaśnił wszystko bratu, z uśmiechem na ustach.
- Dobrze. Miłej zabawy.
Klaus otworzył przede mną drzwi i wyszliśmy z rezydencji.
Ciąg dalszy nastąpi...
Ale świetne! :D Jak zwykle cudownie! Kocham, kocham, kocham! <3
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa :)
UsuńCieszę się, że ci się podoba.
Pozdrawiam, Katerina Black
Super rozdział .. Kocham tego bloga .., :D . Dobrze , że w końcu dodałaś nowy , bo ja już tu z nudy umieerałam ... :d <3 .. Ah te twoje teksty mnie rozwalają .. Szkoda tylko , że nie było Klaroline kiss kiss .. Ale mam nadzieje , że zrobisz w kolejnym rozdziale ii będzie gites .. A rozdział mega super , baniacki , zajefajny , supe , super cudowny i w ogóle .. Nie mogę się doczekać next i zapraszam do mnie :d <33 . Jeszcze raz kochaam .. !!! :DD
OdpowiedzUsuńCzekałam na twój komentarz! :D
UsuńZawsze jest mi tak miło jak je czytam.
Na klaroline kiss kiss jeszcze trochę poczekasz ale kiedyś będzie ; 3
Nowy rozdział niedługo. Mam taką nadzieję. Aktualnie muszę skupić się na innym moim blogu.
Pozdrawiam, Katerina Black
Długo czekałam na ten rozdział i w końcu się doczekałam.Warto było. Jakoś zawsze czytałam twojego bloga, ale nigdy nie zostawiłam tu komentarza.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa :)
UsuńJak dla każdego, komentarze są ważne, więc zostawiaj je zostawiaj :D
Katerina Black
Szacuneczek! Niepoględzie zdecydowanie dobrze na nas wpływa. Następną notkę na mojego http://sekretyrose.blogspot.com/ piszesz ze mną :D
OdpowiedzUsuńA no wpływa wpływa :P
UsuńDzięki za miły komentarz, a notkę chętnie z tobą napiszę Agusia. :D
Katerina Black
Hej :D Wpadłam tu dopiero teraz i się zakochałam. Nie tyle w Klaroline (choć też <3) ale w piosence <3 Wykonanie zaj*biste! No i twój styl pisania. Matko idealnie opisane uczucia i emocje <3 Nienawidzę komentować (muszę się do tego przyznać) ale musiałam no! Proszę dodaj jeszcze coś szybko, bo to mnie natchnęło i nareszcie wiem co napisać dalej xd Kurde ale się to co napisałam kupy nie trzyma xd Chciałam jeszcze zaprosić do mnie na opowiadanie o pierwotnych. Dużo akcji, krwi, zdrady, tajemnic, ale wszystko sprowadza się do jednego... Czego? aby się dowiedzieć...Zapraszam
OdpowiedzUsuńhttp://the-originals-always-and-forever.blogspot.com/ Są na razie III rozdziały
Bardzo dziękuję ci za ten komentarz :)
UsuńCieszę się, że dałam ci inspirację...
Nie wiem o jaką piosenkę ci chodzi, ale przypuszczam, że o cover 'Stay'. Ta piosenka to http://www.youtube.com/watch?v=7se7WbWdRx
Katerina Black
Zapraszam na moje blogi
OdpowiedzUsuń1. http://shayandkeszja.blogspot.com/
- Jesteś okropny! Jak możesz?!- wstałam z fotela i zaczęłam do niego podchodzić. Byłam na niego wściekła, jak on mógł zabijać niewinnych ludzi. Kiedy się przed nim zatrzymałam, złapał mnie w pasie i posadził na kolanach. Tym razem nie czułam motyli w brzuchu, tylko strach, trzymał mnie mocno i brutalnie. Wbił mi ręce w biodra, tak silnie, że na pewno będę mieć siniaki. Mój znak zmienił kolor, nie był już intensywnie czerwony, tylko czarny z bordowym. Shay zauważył to, spodobał mu się efekt jaki wywołał. Chciałam go uderzyć, ale unieruchomił moje ręce w żelaznym uścisku. Nie skończył na tym, pochylił się do mojej szyi, zerwał opatrunek i wgryzł się w nią. Czułam jak ucieka ze mnie energia, zaczęło kręcić mi się w głowie, ale nie czułam takiego bólu, jak podczas ataku zjawy. Nawet nie wiem kiedy Shay skończył. Raczej szybko, gdy usłyszałam jego głos.
2. http://jozueandanika.blogspot.com/
Zeszłam do sali jadalnej, strażnicy otworzyli mi drzwi.
W środku był mój ojciec i matka, która miała rude loki i zielone oczy oraz porcelanową cerę, którą odziedziczyłam po niej. Przy stole siedział również mężczyzna miał długie, brązowe włosy i niebieskie oczy, był strasznie niski, równy ze mną. Za nim stał rycerz, który przykuł moją uwagę. Nasze spojrzenia spotkały się. Był wysoki, ale nie za mocno. Miał dłuższe, bardzo ciemne brązowe włosy, ciemne prawie czarne oczy i pełne, lekko różowe usta.
Wszyscy wstali, oderwałam wzrok od rycerza i ukłoniłam się po kolei najpierw ojcowi, potem matce, a na koniec naszemu gościowi.
Odpowiedz